25 kwietnia 2024, 03:43

Teraz

Fakty

A A A

OSTRZESZÓW: Krwi nie można wyprodukować

22 listopada rozpoczęły się tegoroczne Dni Honorowego Krwiodawstwa. W akcję już tradycyjnie włączył się Terenowy Oddział Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Ostrzeszowie, któremu w ciągu trzech dni udało się pozyskać około 40 litrów życiodajnego płynu. W środę i piątek zbiórki przeprowadzono w Ostrzeszowie, natomiast w czwartek - w Kępnie. Krwiodawcy jak zwykle nie zawiedli. Każdego dnia, około trzydziestu dzieliło się z potrzebującymi tym, co najcenniejsze. Dni Honorowego Krwiodawstwa służą właśnie temu, by podziękować ludziom, którzy oddają cząstkę siebie, by ratować innych.
-Jest to szczytna idea, krwi nie można wyprodukować w żaden sposób - podkreśla kierownik Terenowego Oddziału Karolina Jakowicka-Czemplik – Tylko ta krew oddana anonimowo dla innego człowieka jest ratunkiem w niektórych jednostkach chorobowych, zabiegach operacyjnych, po chemioterapii, radioterapii, kiedy innymi metodami nie jesteśmy w stanie krwi odbudować.
Każdy krwiodawca to inna historia, inny powód, który doprowadził do decyzji, by właśnie w ten sposób pomagać innym. W przypadku Roberta Galemby rozpoczęło się 10 lat temu.
-Zaczęło się od służby wojskowej. Tam „zaciągnęli” mnie pierwszy raz, a później zacząłem już chodzić regularnie. Można skorzystać z ulg na leki w aptece, to się przydaje, ma się dodatkowy dzień urlopu, no i można pomóc.
Początki Marcina Kubery wiążą się natomiast z dramatycznymi wydarzeniami w jego rodzinie.
-Kiedyś była taka sytuacja, że mój wujek potrzebował krwi. Miał operację i rodzina musiała oddać krew. Wtedy zrozumiałem, że krwi jest za mało. Warto ją oddawać, to nie nie kosztuje, a można komuś pomóc.
Ponad 23-letnim stażem oddawania krwi pochwalić się może Paweł Stradomski, również z Ostrzeszowa, na co dzień ratownik medyczny.
-Podjąłem tę decyzję w wieku osiemnastu lat. Chodziłem do szkoły o profilu medycznym, ukończyłem szkołę pielęgniarską, miałem do czynienia z osobami, które cierpiały w szpitalach, ciężko chorowały i dla których czasem brakowało krwi. Można powiedzieć, że z powołania jestem w tym zawodzie. To był taki naturalny odruch. Jeżeli mogę komuś pomóc w taki dodatkowy sposób, to dlaczego nie. Nic mi to nie zabiera, organizm szybko się regeneruje, a można komuś pomóc.
Z informacji przekazanych przez K. Jakowicką-Czemplik wynika, że liczba krwiodawców systematycznie rośnie. Tych, którzy z różnych powodów nie mogą kontynuować swojego dzieła, zastępują inni. Mimo to, zapotrzebowanie na krew wciąż przerasta jej zapasy, a tym samym apele o jej oddawanie zapewne zawsze będą aktualne i potrzebne.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl