18 listopada 2025, 04:50

Teraz

Fakty

A A A

REGION: Mieszkańcy Radostowa mają dość długich objazdów

Mieszkańcy Radostowa w powiecie wieruszowskim muszą nadkładać nawet 25 kilometrów w jedną stronę, by dostać się do sąsiednich Czastar – miejscowości, w której mieści się urząd gminy, poczta i inne ważne instytucje. Wszystko przez trwającą przebudowę jednej z najważniejszych dróg w regionie.


Choć na remontowanym odcinku pojawił się asalt, droga nadal jest formalnie zamknięta. Wielu kierowców jednak ignoruje znaki zakazu wjazdu i próbuje skrócić sobie drogę. Efekt? Mandaty i kontrole policyjne...a w najlepszym przypadku pouczenia. 


– Mamy Wszystkich Świętych. Jeśli ten odcinek jest już jakoś zrobiony, to może niech ludzie jadą powoli, ale żeby mogli dojechać. Ktoś przyjeżdża sto kilometrów, bo chce odwiedzić groby bliskich, a tu nagle zakaz i nie wiadomo, jak pojechać – mówi jeden z kierowców.



Najwięcej powodów do narzekania mają mieszkańcy Radostowa, którzy na co dzień dojeżdżają do pracy, sklepów czy szkoły.



– Trzeba jechać przez różne polne drogi, które po deszczu są nieprzejezdne. Czasami trzeba objeżdżać przez Wieruszów, Bolesławiec albo Żdżary. Bywa, że tylko traktor wyciągnie, jak się ktoś zakopie – opowiada Zofia Pawlak.


Niektórzy korzystają z nieformalnych skrótów, jak ten łączący Parcice z Radostowem, zaledwie trzykilometrowy, ale trudny i niebezpieczny odcinek.


– Policja nie powinna tu od razu mandatów dawać, tylko stanąć i ruchem pokierować – uważa mieszkaniec Wiesław Dziwiński. – Jechałem tam ostatnio, a oni już stali i spisywali.


Prawo to prawo


– Odcinek jest wyraźnie oznakowany: zakaz ruchu w obu kierunkach. Kierowcy go łamią, co powoduje niebezpieczne sytuacje – podkreśla st. asp. Piotr Siemicki z wieruszowskiej komendy, ale zaznacza, że zazwyczaj kończy się na pouczeniach.


Innego zdania są niektórzy pracownicy budowy.


– Ten ruch nam nie przeszkadza, przynajmniej tutaj. Ludzie jadą powoli, nie ma problemu – mówi jeden z robotników, Wojciech Morzycki.


Ale nie wszyscy z budowlańców podzielają tę opinię.



– Maszyny są duże, a ludzie jadą jakby nic się nie działo. Zdarzało się, że mieli pretensje do operatora koparki, że stoi w poprzek drogi. Sami sobie winni – komentuje jeden z podwykonawców.



Starosta wieruszowski Stefan Pietras zapowiada, że w listopadzie sytuacja może się nieco poprawić.


– Chcemy wspólnie z wykonawcą i policją znaleźć sposób, by umożliwić przejazd samochodom osobowym, szczególnie mieszkańcom, którzy muszą dostać się do lekarza czy urzędu – mówi starosta.


Zastrzega jednak, że będzie to rozwiązanie wyjątkowe.


– Wszędzie, gdzie buduje się drogi, są pewne uciążliwości. Liczymy, że kierowcy jeszcze trochę wytrzymają – dodaje.

Autor: patryk.hodera@radiosud.pl