29 marca 2024, 00:29

Teraz

Rozrywka i oświata

A A A

KRASZEWICE: „Koło Fortuny” mu sprzyjało

Coraz więcej mieszkańców powiatu ostrzeszowskiego próbuje swoich sił w rywalizacji przed telewizyjnymi kamerami. Grabowianin Mikołaj Masłowski z wysoką wygraną zakończył udział w „Milionerach”, a pochodzący z tej samej gminy Patryk Puślecki wykazał się sprawnością fizyczną w programie „Ninja Warrior”. W minionym tygodniu mogliśmy natomiast podziwiać triumf Dawida Łuszczka z Kraszewic w teleturnieju „Koło Fortuny”. Odcinek z jego udziałem wyemitowany został 5 grudnia. Rozpoczęło się znakomicie. Pan Dawid wyprzedził rywali i odgadł pierwsze hasło. Sytuacja powtarzała się potem jeszcze dwukrotnie. Co prawda kolejne dwa hasła padły łupem pozostałych graczy, ale końcówka należała znowu do kraszewiczanina. I to pomimo, że finałowe hasło „Wielka Zbrojownia Gdańska” okazało się zbyt trudne. D. Łuszczek pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, a zabrał czek na 5.750 złotych. Jak sam mówi, bardziej niż pieniądze liczyła się dla niego możliwość przeżycia fajnej przygody. Co ciekawe, nie jest stałym widzem „Koła Fortuny”, ale po obejrzeniu jednego z odcinków uznał, że to propozycja w sam raz dla niego. Zanim jednak zrealizował swój plan, musiał uzbroić się w cierpliwość. Zgłoszenie wysłał w roku 2019, a oczekiwanie na odpowiedź trwało około roku.
-Zapomniałem już nawet o tym, ale pewnego dnia, latem 2020 roku dostałem e-maila z ankietą do wypełnienia, a po jej wypełnieniu, w tym samym dniu telefon z zaproszeniem na casting – wspomina pan Dawid. - Casting odbywał się w Warszawie, w studiu gdzie jest kręcone „Koło Fortuny”. Miał dwie części. Pierwsza część polegała na wypełnieniu testu, który jest podobny do samej gry. Było podanych dwadzieścia haseł i kategorii, kilka liter i trzeba było te hasła uzupełnić. Druga część castingu polegała na takiej luźnej rozmowie przed kamerą.
Trzy tygodnie po castingu D. Łuszczek odebrał w końcu telefon potwierdzający zaproszenie do udziału w nagraniu, które odbyło się w październiku.
- W studiu panowała bardzo przyjazna, rodzinna atmosfera – przekonuje nasz bohater. - Myślę, że dłużej niż samo nagranie trwało przygotowanie do niego. Make up, zapoznanie się ze studiem, z ustawieniem kamer, uwagi od reżysera, próbne kręcenie kołem, chwila rozmowy z prowadzącymi. Samo nagranie, oprócz przerw na łyk wody i poprawę makup’u pomiędzy poszczególnymi rundami, trwało praktycznie tyle samo, ile odcinek w telewizji.
D. Łuszczek nie kryje, że świadomość występowania przed milionami telewidzów powodowała tremę.
-Jest to jednak zupełnie inaczej niż przed telewizorem – dodał, wyznając jednocześnie, że do występu szczególnie się nie przygotowywał. Trudno zresztą o przygotowanie się w sytuacji, gdy hasła losuje komputer, a ich tematyka jest nie do przewidzenia. Łut szczęścia jest zatem bardzo wskazany. Powodzenie w pierwszym występie telewizyjnym sprawiło, że pan Dawid nie wyklucza kolejnych. Co prawda w „Kole Fortuny” zagrać może ponownie dopiero za cztery lata, ale przecież lista podobnych programów jest bardzo długa.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl