25 kwietnia 2024, 03:15

Teraz

Rozrywka i oświata

A A A

OSTRZESZÓW: Doskonale czuję się w swojej roli

Jego charakterystyczną twarz znają doskonale m.in. widzowie serialu „Świat według Kiepskich” oraz znakomitych, wielokrotnie nagradzanych filmów Wojciecha Smarzowskiego. Mało kto jednak wie, że Lech Dyblik, bo o nim mowa, to nie tylko wybitny aktor, ale także uzdolniony pieśniarz, gitarzysta i gawędziarz. Przekonali się o tym uczestnicy spotkania zorganizowanego 14 marca w Ostrzeszowskim Centrum Kultury. Zawiódł się jednak te, kto liczył na barwne opowieści i plotki z życia gwiazd. L. Dyblik nie przyjechał po to, by zapewnić publiczności błahą rozrywkę, choć akcentów humorystycznych także nie zabrakło, ale po to, by podzielić się niezwykle osobistymi wspomnieniami i refleksjami o życiu. Szczerze i otwarcie mówił o destrukcyjnej sile nałogu, ale też nadziei i przemianie, bo, jak sam powiedział, nie ma ludzi straconych. Bazując na własnych doświadczeniach stwierdził, że alkoholizm to choroba, która sprawia, że wszystko traci sens.
-Całe życie, to, co dobre i to, co złe jest rozwalone. Wszystko jest kłamstwem, wszystko jest niepotrzebne, życie jest męczące, człowiek traci siły. Dość często dochodzi do tego, że skoro nie ma siły dalej żyć, to po co się męczyć. Przeżyłem taki moment, kiedy stwierdziłem, że już nie dam rady. Moje życie było bardzo proste. Budziłem się, wychodziłem do sklepu, kupowałem flaszkę, piłem, spałem, potem znowu kupowałem. Jedynie interesowało mnie to, czy mam pieniądze i czy sklep będzie otwarty.
Dyblik bez ogródek mówił o swoim trudnym dzieciństwie, które położyło się cieniem na jego dorosłym życiu.
-Wyszedłem z domu, którego nie lubiłem – wyznał – Mój stary pił, byłem na niego wkurzony. Dla mnie jako dziecka znaczyło to tyle, że mój stary jest nieprzewidywalny. Wszystko jest dobrze i raptem on nie wraca z pracy na czas i już wiadomo, co będzie.
Co gorsza, bardzo podobna atmosfera panowała przez wiele lat także w domu, który sam stworzył. Wielka zmiana w życiu L. Dyblika nastąpiła dopiero po wizycie w kościele i dwugodzinnej rozmowie ze spowiednikiem Jana Pawła II ks. Klemensem Śliwińskim.
-Ja myślałem, że mi zależy na tym, żeby jechać do Hollywood robić światową karierę, ale stwierdziłem, że absolutnie nie, że znalazłem coś, czego szukałem całe życie. Doskonale się czuje w swojej roli, a moją rolą jest w tej chwili bycie mężem i ojcem.
Niepowtarzalny klimat spotkania budowały nie tylko szczere do bólu opowieści, ale również rzewne  rosyjskie ballady w mistrzowskim wykonaniu L. Dyblika. Warto dodać, że tego samego dnia przed południem aktor dzielił się swoimi przeżyciami z ostrzeszowską młodzieżą.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl