18 kwietnia 2024, 06:36

Teraz

Rozrywka i oświata

A A A

OSTRZESZÓW: Muzyka łączy narody

Przepełniony radością i nadzieją, a jednocześnie wzruszający i pobudzający do refleksji. Tak w kilku słowach podsumować można koncert odbywający się w piątek (22 kwietnia) w sali widowiskowej Ostrzeszowskiego Centrum Kultury. Na jednej scenie występowali wówczas miejscowi muzycy i wokaliści oraz goście zza wschodniej granicy, w dużej części uchodźcy, którzy znaleźli tutaj schronienie. Tytuł koncertu - „Ostrzeszów z Ukrainą” - mówi bardzo wiele.
- Mamy w tej chwili wielu gości z Ukrainy i ważnym aspektem jest to, aby podejmować pewne inicjatywy wspólnie z nimi – podkreśla dyrektor Ostrzeszowskiego Centrum Kultury Michał Szmaj. - Angażować ich w życie naszej społeczności, a ważnym elementem życia naszej społeczności jest życie kulturalne. Stąd tytuł koncertu to nie „Ostrzeszów dla Ukrainy”, tylko „Ostrzeszów z Ukrainą”. Współpracujemy i współdziałamy, chcemy tych ludzi angażować w życie naszej społeczności, żeby dobrze się w niej poczuli i żebyśmy my poczuli się dobrze z tym, że tutaj ich gościmy.
Pomysł na taką formę integracji polsko-ukraińskiej zrodził się w Zespole Szkół nr 2, a konkretnie w głowie jednego z nauczycieli – Witolda Pelki. Jak sam mówi, zaczął o tym myśleć już tydzień po wybuchu wojny, kiedy do grona uczniów dołączyła grupa Ukraińców.
- Każdy dał coś od siebie. Dom Kultury dał zespoły młodzieżowe, ode mnie ze szkoły są dziewczyny, które pracują w kole recytatorskim poezji śpiewanej. Są też młodzi muzycy z opiekunami ze Szkoły Muzycznej w Ostrzeszowie. Dom Kultury pomógł nam w znalezieniu artystów z Ukrainy i znalazło się sporo dobrze śpiewających osób, mam z córkami, sióstr, braci, akordeonista. Okazało się, że to bardzo muzykalny naród.
W przypadku tego wyjątkowego koncertu niemal tak samo duże znaczenie jak kolejne występy miały wejścia konferansjerów. Witoldowi Pelce towarzyszyła bowiem jego uczennica Sofia Lagotska, która przed wojną uciekła do Polski z Drohobycza.
- Przyjechałam, kiedy zaczęła się wojna, pamiętam, że to był jej dziesiąty dzień, pamiętam piętnaście godzin na granicy – wspomina.
Sofia przyjechała do Polski z mamą. W Drohobyczu został jej tato i inni członkowie rodziny.
- W Drohobyczu jeszcze jest spokojnie, ale życie z myślą, że za chwilę coś może przylecieć i uderzyć w twój dom jest naprawdę straszne – nie kryje i przyznaje, że wojna dosłownie z dnia na dzień zmieniła wszystko. - Jeżeli kiedyś chciałam na przykład schudnąć do lata, to teraz chcę po prostu żyć na sto procent, spotkać się z kolegami. Stęskniłam się już strasznie za domem i za rodziną.
Choć tęsknoty nie sposób się całkowicie wyzbyć, to dzięki polskiej gościnności nieco łatwiej z nią żyć.
- Uczę się w drugiej klasie Liceum Ogólnokształcącego. Bardzo miło wszyscy mnie przyjęli, bardzo mi się tu podoba. Mam jeszcze w Polsce rodzeństwo, na święta jechałam do rodziny pod Warszawę. Wszystko jest w porządku, czuję się jak w domu, a nie za granicą.
Ze szczególnym rozrzewnieniem Sofia Lagotska spoglądała na wystawę obrazów powstałych podczas pleneru malarskiego w Drohobyczu, która towarzyszyła piątkowemu koncertowi. Organizatorzy koncertu postanowili włączyć się w akcję pomocy Ukrainie prowadzoną przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie oraz Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej. Przeprowadzono więc kwestę, z której cały dochód przeznaczony zostanie na ten cel. Dodatkowo zlicytowano obraz autorstwa Marii Grochowiny, w artystyczny sposób nawiązujący do ukraińskiej flagi.
- Obraz powstał w drugim dniu wojny, to była sobota – wyjaśnia malarka. - Wcześniej zaczęłam szukać w Internecie, bo chciałam namalować jakieś kwiaty. Szukałam kwiatów, które być może będą dla kogoś nadzieją. Zobaczyłam, że słoneczniki są właśnie kwiatami Ukrainy. Stworzyłam formę flagi. Chciałam, żeby to była dla kogoś nadzieja, otucha i słońce. Mam nadzieję, że kiedyś będzie niebo tak błękitne i jasne jak na tym obrazie.
Tego samego życzą sobie zapewne wszystkie osoby zaangażowane w organizację koncertu „Ostrzeszów z Ukrainą”, a także zasiadające na widowni. Jak nam powiedziano, tego typu wydarzenia być może odbywać się będą cyklicznie. Czekając więc na kolejne, pozostajemy pod wielkim wrażeniem pierwszego.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl