25 kwietnia 2024, 19:39

Teraz

Rozrywka i oświata

A A A

PRZEDBORÓW: Pszczelarze się szkolili

Ponad 120 hodowców pszczół zjechało w ostatnią sobotę (10 lipca) do Przedborowa, by uczestniczyć w szkoleniu poświęconym nowoczesnej gospodarce pasiecznej, zwalczaniu chorób i metodom leczenia. Organizatorem wydarzenia był Regionalny Związek Pszczelarzy Wielkopolski Południowej w Kaliszu, a jego uczestnikami byli mieszkańcy powiatów: ostrzeszowskiego i kępińskiego, ale także: wieruszowskiego i oleśnickiego. Wszyscy zgodnie podkreślają, że to bardzo cenna i potrzebna inicjatywa, ponieważ pszczelarstwo to działalność, która nie zatrzymała się w rozwoju. Wręcz przeciwnie, wciąż się unowocześnia i staje przed kolejnymi wyzwaniami.
- Kiedyś byli tak zwani bartnicy, którzy hodowali pszczoły w kłodach. Dzisiaj wszystko poszło do przodu, są nowe technologie, rozwinęły się też choroby pszczele, które mutują i trzeba nim zapobiegać. Instytut w Puławach tworzy nowe leki. - mówi Jan Góra, prezes Koła Pszczelarzy w Ostrzeszowie. - Wiele rzeczy jest nie do przeskoczenia i nie do przywrócenia tego, co było kiedyś. Dzisiaj są nowe technologie, świat jest inny. Trudno byłoby gospodarować tak jak nasi dziadkowie, którzy mieli 2-5 uli i wokół nich wszystko się kręciło.
Jednym z prelegentów był Marek Podlewski, hodowca matek pszczelich i nauczyciel w Szkole Rolniczej w Kowalu. Jego zdaniem pszczelarzem może zostać prawie każdy.
- Warunek jest jeden, żeby nie traktować tego na początku jako wielki biznes, tylko bardziej jako pasję – podkreśla. - Dlaczego? Dlatego, że każdy rok pszczelarski jest inny. Na początku uczymy się biologii. Interakcja między warunkami środowiskowymi, a rozwojem pszczół jest olbrzymia. W bieżącym roku bardzo to widać. Bardzo chłodna wiosna, zmieniająca się biologia, brak rozwoju, który w poprzednich latach normalnie występował. Zmusza nas to z jednej strony do wyciągania wniosków, do refleksji, a z drugiej strony do ograniczenia pewnych możliwości. Myślę tu o zbiorze miodu. Jeżeli pszczoły nie mogą wylatywać z ula i zbierać nektaru, to miodu będzie mniej. Nie możemy biznesu pszczelarskiego traktować jako najlepszego sezonu, jaki przeżyliśmy.
W szkoleniu uczestniczyli zarówno pasiecznicy z wieloletnim doświadczeniem, jak i początkujący, rozpoczynający dopiero swoją przygodę z produkcją miodu.
- Posiadam własne gospodarstwo rolne, w którym mam drzewa owocowe i chcę, by je zapylały pszczoły i dzięki temu zwiększała się wydajność owoców, a przy okazji powstawał dobry miód – wyjaśnia Arkadiusz Suchanecki. - Posiadam już jedenaście rodzin pszczelich i planuję w przyszłym roku zwiększyć tę liczbę do piętnastu. Myślę, że walorów miodu nie trzeba przedstawiać. Mówiąc o pszczołach mówimy jednak nie tylko o miodzie, ale też o pyłku, o pierzdze. Zachęcam wszystkich, jeżeli macie miejsce i możliwość, to stawiajcie ule i produkujcie swój miód. Takie szkolenie daje możliwość poznania nowych sposobów, metod pozyskiwania mocnych, dobrych rodzin. Pszczoła to wymagający owad. To jest praca, pasja i zamiłowanie, a pszczoły potrafią się odwdzięczyć dobrym miodem.
A. Suchanecki to aktualnie jeden z ponad sześćdziesięciu członków ostrzeszowskiego koła pszczelarzy. Posiadają oni średnio od 10 do 30 rodzin pszczelich. Są wśród nich jednak także właściciele około 100, a nawet 120 rodzin. Decydując się na taką działalność brać pod uwagę należy nie tylko korzyści, ale też trudności.
- Nasz teren jest ubogi w pożytki pszczele – zaznacza J. Góra. - Jeżeli pszczelarzy i rodzin pszczelich jest dużo, to następuje tzw. przepszczelenie, co może rodzić drobne, ale jednak konflikty. Nie ma jakichś precyzyjnych przepisów, które by regulowały, gdzie można sobie postawić pasiekę.
Słowa te potwierdza M. Podlewski.
- Istnienie pszczół jest przyporządkowane istnieniu dzikich roślin – przypomina. - Jeżeli tych roślin nie będziemy mieli, to istnienie pszczół stanie pod dużym znakiem zapytania.
Stąd tak duże znaczenie nasadzania drzew i krzewów miododajnych. Nie tak dawno zapadł wyrok w sprawie rolnika z Dolnego Śląska, który swoje pole rzepaku spryskał niedozwolonym w Unii Europejskiej środkiem. Doprowadziło to do śmierci około 7,5 miliona pszczół. Czy na naszym terenie również istnieje takie zagrożenie?
- Bywają pojedyncze przypadki, ale nie jest to nagminne – przekonuje prezes ostrzeszowskiego koła. - Rolnicy są też szkoleni. Jeżeli by się okazało i pszczelarz to udowodnił, że dany rolnik dokonał wytrucia, to wtedy agencja wstrzymuje wypłatę dopłat. Rolnicy są więc dosyć ostrożni i wyczuleni, a z tego co ja obserwuję, także świadomi. Opryski wykonują wieczorem, kiedy pszczoły już nie latają.
To informacja, z której bez wątpienia należy się cieszyć. Nikogo nie trzeba przecież przekonywać co do dobroczynnych właściwości miodu oraz znaczenia pszczół dla człowieka i życia na ziemi. Jak powiedział Albert Einstein, jeśli zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia. Słowa te pozostają wciąż aktualne i warto często je przypominać.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl