29 marca 2024, 11:14

Teraz

13°

Sport

A A A

OSTRZESZÓW: Seniorzy na siłowni

Na aktywność fizyczną nigdy nie jest za późno – wszyscy znają to hasło, ale stosunkowo niewielu realizuje je w praktyce. Chlubnym i godnym naśladowania wyjątkiem są państwo Czesława i Janusz Kordosowie z Ostrzeszowa, klienci siłowni „Fabryka Mocy”. Pomimo, że mają już 80 i 85 lat, swoją energią, witalnością i pogodą ducha potrafią zawstydzić znacznie młodsze osoby. W ich przypadku to jednak nic nowego. Ze sportem i aktywnym wypoczynkiem pan Janusz jest za pan brat od dzieciństwa.
- Od małego, odkąd pamiętam łyżwy, narty, pływanie, łażenie po górach – wspomina. - Próbowałem wszystkiego, nawet boksu, ale raz dostałem i mi wystarczyło.
Janusz Kordos ma na swoim koncie także sukcesy w sporcie wyczynowym. Przyniosły je starty w zawodach wioślarskich.
- Prawie sześćdziesiąt lat temu doszedłem do finału Mistrzostw Polski w czwórce i zajęliśmy zaszczytne szóste miejsce na sześć startujących. - żartuje.
Mimo obowiązków zawodowych i upływu czasu zamiłowanie do ruchu u państwa Kordosów nie słabło. Świadczą o tym wspólne wypady do krytej pływalni w Ostrzeszowie. Jak wiadomo mieści się tam również „Fabryka mocy”. Kiedy pewnego dnia pan Janusz do niej zajrzał, od razu stwierdził, że to coś dla niego. Niestety po około 1,5 roku regularnych treningów Polskę zaatakowała pandemia, a wraz z nią lockdown, który objął także pływalnie i siłownie.
- Ona nas, że tak powiem, wyautowała ze wszystkiego – przyznaje pani Czesława. - Było bardzo trudno się znowu zmobilizować, a mąż był coraz słabszy, miał coraz mniej siły. Mówiłam mu, żeby poszedł na siłownię. On odpowiadał, że jak będzie miał więcej siły. W końcu powiedziałam, że chyba będę go tam na wózku woziła, bo siły nie nabędzie po prostu siedząc. Pewnego dnia ja przyszłam na basen, a on przyszedł tutaj. Pani Karolina go namówiła i już następnym razem był. Stwierdził, że jednak jest fajnie, że dobrze jest tutaj przyjść, że nie jest z nim jeszcze tak źle.
Pan Janusz potwierdza słowa żony.
- Po tej przerwie za każdym razem, kiedy tu przyjdę, jestem silniejszy. Podnoszę już większe ciężary, pozwalam sobie na większy wysiłek. Tak jak przedtem, kiedy byłem cały czas w treningu. Bardzo szybko dochodzę do siebie i sprawności.
Widząc jak w męża stopniowo wstępują nowe siły, o dobroczynnym działaniu ćwiczeń na siłowni postanowiła przekonać się także pani Czesława. Nie żałuje.
- Jak tu przyszłam to coś nawet mnie bolało. Zrobiłam parę ćwiczeń i się wyleczyłam. Rany boskie! Przedtem miałam problem, żeby mi się chciało chcieć, a teraz już mi się chce chcieć -mówi z przekonaniem.
Współpraca z państwem Kordosami to dla trenerów nie tyle zawodowy obowiązek, co po prostu przyjemność.
- Pan Janusz nam opowiadał, że miał do czynienia ze sportem, z wiosłami, więc wiedzieliśmy, że górę ma mocniejszą. Staraliśmy się go poprawiać i prostować, a później już trochę stopować, bo zaczął sobie na za dużo pozwalać. Musimy też pilnować, żeby sobie nie zrobił krzywdy – wyznała Karolina Zapolna, trenerka personalna. - Pan Janusz jest osobą bardzo pozytywną, jak taki nasz dziadek. Myślę, że to też zachęca osoby starsze, które twierdzą, że już się do tego nie nadają.
Należy podkreślić, że dbałość o kondycję fizyczną to nie jedyna pasja Janusza Kordosa. Dla przykładu, niedawno wrócił do zainteresowań z dzieciństwa i ponownie został modelarzem. W przeszłości tworzył miniatury samolotów, teraz natomiast okrętów.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl