29 marca 2024, 02:02

Teraz

Sport

A A A

TENIS STOŁOWY: Ostrzeszowianie z awansem do finału Pucharu Polski

To była historyczna sobota dla ostrzeszowskiego tenisa stołowego. 4 stycznia po raz pierwszy rozegrano tu półfinał Pucharu Polski. Po raz pierwszy uczestniczyła w nim drużyna UKS „Piast”, która, także po raz pierwszy, wywalczyła awans do wielkiego finału i tym samym szansę zaistnienia na arenie ogólnopolskiej. Znaczenie osiągniętego sukcesu jest tym większe, że klub z Ostrzeszowa debiutuje w rozgrywkach Pucharu Polski, po 25 latach od powstania. I trzeba przyznać, że jest to debiut niezwykle okazały. Nie dość, że UKS pozytywnie przebrnął gry eliminacyjne, to jeszcze otrzymał prawo organizacji turnieju półfinałowego.
- To duży zaszczyt i duża nobilitacja dla naszej drużyny, dla naszego zarządu – nie kryje prezes klubu Jarosław Krzywaźnia. – Staramy się, aby ten turniej przebiegał w jak najlepszej atmosferze. Nie jest tajemnicą, że inne drużyny też chciały zorganizować ten turniej, tym bardziej cieszy, że to nas wybrano. Myślę, że to duża chwila dla naszego zespołu.
Gospodarzom przyszło rywalizować z trzema zespołami, podobnie jak oni, występującymi w tym sezonie na parkietach drugiej ligi – Łobzonką Wyrzysk, Wametem Dąbcze oraz MKTSem Opalenica. Stawką był awans do finału Pucharu Polski na poziomie województwa wielkopolskiego, czyli do dwójki najlepszych drużyn naszego regionu.
- Przyjechaliśmy dzisiaj powalczyć – oświadczył Mateusz Przybył z Wametu Dąbcze. – To jest bardzo prestiżowa impreza, grają tutaj drużyny z drugiej ligi, więc poziom jest bardzo wysoki. Uważam, że ten półfinał jest dużo mocniej obsadzony niż drugi, rozgrywany w Święciechowie. Co prawda w meczu ligowym przegraliśmy z drużyną z Ostrzeszowa dosyć wyraźnie, ale Puchar Polski rządzi się swoimi prawami i liczymy, że uda nam się sprawić niespodziankę.
Należy bowiem wyjaśnić, że w Pucharze Polski, inaczej niż w rozgrywkach ligowych, udział biorą drużyny nie cztero-, ale trzyosobowe.
- Gra się mniej pojedynków, przez co mecze są bardziej wyrównane, spotykają się liderzy poszczególnych drużyn i łatwiej jest wtedy sprawić niespodziankę – dodał M. Przybył.
Mateusz Krawczyk z MKTS Opalenica również deklarował walkę, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zdecydowanymi faworytami turnieju byli ostrzeszowianie.
- Wiemy, że przyjeżdżając tutaj, nie mamy zbyt dużych szans, nawet gdybyśmy byli w najlepszej formie. W Ostrzeszowie jest bardzo dobra drużyna, bardzo dobrzy, zasłużeni już w tenisie stołowym zawodnicy. Wiedzieliśmy, że niezależnie w jakiej formie będziemy, nasze szanse na awans są niewielkie.
Przewidywania naszych rozmówców sprawdziły się. Gospodarze po raz kolejny potwierdzili, że w pełni zasłużenie zajmują obecnie fotel wicelidera drugiej ligi. W półfinale turnieju pewnie pokonali rywali z Opalenicy 4:0 i przeszli do finału. Przyszło im się wtedy zmierzyć z Wametem Dąbcze, który w takim samym stosunku zdeklasował tenisistów z Wyrzyska. Początek meczu zapowiadał niespodziankę, ponieważ przyjezdni prowadzili już 2:0. Ostrzeszowianie w porę jednak się przebudzili i wkrótce doprowadzili do remisu, a ostatecznie zwyciężyli 4:2. Oznacza to, że 8 marca w finale wojewódzkim Pucharu Polski powalczą z UKS Nałęczą Ostroróg, triumfatorem drugiego turnieju półfinałowego. Jeśli i wówczas okażą się lepsi, staną przed kolejnym wielkim wyzwaniem. Spotkają się bowiem z najlepszymi ekipami województw: zachodniopomorskiego, pomorskiego oraz kujawsko-pomorskiego.
- W tych województwach występują już drużyny na poziomie ekstraklasowym, w których grają zawodnicy z setki najlepszych na świecie i ewentualne zmierzenie się z taką drużyną to byłaby na pewno duża rzecz – przyznaje J. Krzywaźnia. – Gdyby udało nam się awansować, to na pewno chcielibyśmy, żeby ekstraklasa zawitała chociaż na chwilę do Ostrzeszowa.
Z niecierpliwością czekać zatem będziemy na wynik starcia zaplanowanego na 8 marca. Dodajmy, że trzecie miejsce, po zwycięstwie 4:3 nad Łobzonką Wyrzysk, zajął w ostatnią sobotę MKTS Opalenica, a podczas turnieju zbierano pieniądze na leczenie ciężko chorego Marcela.
Fot. Z. Szczepaniak

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl