2 maja 2024, 06:56

Teraz

13°

Fakty

A A A

OSTRZESZÓW: Śmierć 35-latki. Szpital przedstawia własną wersję zdarzeń.

Na środę zaplanowano sekcję zwłok 35-latki, która zmarła w ostrzeszowskim szpitalu, a wcześniej miała być z niego dwukrotnie odsyłana bez udzielenia odpowiedniej pomocy. Rodzina kobiety obwinia o przyczynienie się do tragedii miejscowych lekarzy, ci odpowiadają, że postępowali prawidłowo i nie mają sobie nic do zarzucenia. Stwierdzenie takie padło z ust dyrektora ds. medycznych ostrzeszowskiego szpitala Andrzeja Martynowa podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Starostwie Powiatowym.
- My zrobiliśmy wszystko dobrze, w naszej ocenie zrobiliśmy wszystko prawidłowo, inaczej nie można było postąpić – stwierdził - Jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało, ale chyba muszę powiedzieć, że szpitale nie są miejscami, gdzie ludzie tylko i wyłącznie przeżywają, zostają wyleczeni. Szpitale są miejscem, gdzie niestety, ale ludzie też umierają. Na to nikt z nas nie ma wpływu.
Wcześniej A. Martynów przedstawił chronologiczny przebieg zdarzeń, które poprzedziły zgon 35-latki. Jak mówił, po raz pierwszy pojawiła się w tzw. „wieczorynce” 22 sierpnia, skarżąc się na ból lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Wówczas, wbrew temu, co mówią jej bliscy, miała zostać poddana badaniom.
- Nie na zasadzie teleporady czy porady przez zamknięte drzwi. Została zbadana fizykalnie przez lekarza pełniącego dyżur, który wypisał recepty, podał zalecenia. Zalecił zgłoszenie się kontrolnie do lekarza rodzinnego. Z receptami i zaleceniami pani została skierowana do domu. Z wywiadu wiemy, że nie zgłosiła się do lekarza rodzinnego.
Jeszcze tego samego dnia, ani Agnieszka zjawiła się na izbie przyjęć, tym razem z urazem stopy, a pięć dni później, ponownie z dolegliwościami kręgosłupa przyjechała na „wieczorynkę”. Wtedy, jak potwierdza dyrektor ds. medycznych, lekarz ograniczył się do przeprowadzenia wywiadu i wydania zaleceń przed domofon. Kobieta wróciła do domu, gdzie jej stan zaczął stopniowo się pogarszać, do tego stopnia, że nazajutrz do szpitala przewieziona została karetką. Wystąpiły u niej zaburzenia świadomości i kontaktu z otoczeniem. W związku z tym przyjęto ją na oddział internistyczny. Już wstępne badania diagnostyczne wykazały bardzo poważne zaburzenia w zakresie gospodarki wodno-elektrolitowej, które, zdaniem lekarzy, stanowiły bezpośrednie zagrożenie życia. Jak przekonywał A. Martynów, pomimo starań personelu medycznego stan kobiety nie ulegał poprawie, a wręcz przeciwnie, ciągle się pogarszał. W efekcie doszło do nagłego zatrzymania krążenia, a podjęta reanimacja okazała się niestety nieskuteczna. Zgon nastąpił o godzinie 21.21.
-Jesteśmy bardzo poruszeni tym, co się stało i dlatego właśnie my jesteśmy najbardziej zainteresowani dogłębnym wyjaśnieniem tej sytuacji. Zrobimy wszystko, żeby tę sprawę wyjaśnić. - przekonywał prezes Ostrzeszowskiego Centrum zdrowia Marek Nowiński.
W podobnym tonie wypowiadał się też starosta ostrzeszowski Lech Janicki.
-Jesteśmy niesłychanie wstrząśnięci tą całą sytuacją. Śmierć kobiety, która osierociła trójkę dzieci musi być takim wstrząsem. Wszyscy, a przynajmniej większość, mamy rodziny, wiemy co znaczy mama, czym jest opieka nad małymi dziećmi. Ja osobiście jestem ojcem trójki dzieci i, mówiąc szczerze, jestem tą sytuacją mocno przybity. Jest to dla mnie sytuacja niewyobrażalna.
W tej bulwersującej sprawie toczą się dwa postępowania – prokuratorskie i wewnątrzszpitalne. Z informacji przekazanych podczas konferencji prasowej wynika, że na obecnym etapie nie jest planowane wyciąganie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za sposób prowadzenia leczenia 35-latki.

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl