15 maja 2024, 17:58

Teraz

19°

Fakty

A A A

WIERUSZÓW: 40-lecie fabryki Pfleiderer

40-lecie istnienia świętuje w tym roku fabryka "Pfleiderer". Firma przez wiele lat funkcjonowała jako Zakład Płyt Wiórowych „Prospan” i z tą nazwą do dziś kojarzą ją mieszkańcy.

Jubileusz zorganizowany dla pracowników, emerytów oraz ich rodzin odbywał się w sobotę na terenie stadionu w Wieruszowie. Organizatorzy zapewnili szereg atrakcji: pokazy strongmanów, konkursy z nagrodami oraz liczne atrakcje dla najmłodszych. Gwiazdą wieczoru był Andrzej Piaseczny.

Życzenia oraz podziękowania całej załodze złożyli Thomas Schäbinger, prezes zarządu Pfleiderer oraz Dirk Hardow, dyrektor operacyjny. Jubileusz stał się okazją do wspomnień najważniejszych wydarzeń z dziejów firmy. Przytoczył je Andrzej Wojcieszak, członek zarządu spółki. - Bardzo dziękuję, że przyjęliście państwo nasze zaproszenie i że jesteście z nami w tym szczególnym dniu – mówił na powitanie.

- Niezwykle trudno jest w 5 minut przedstawić 40 lat życia firmy, ale chciałbym podać kilka faktów, które są dla nas bardzo istotne. Wyprodukowanie pierwszej płyty wiórowej miało miejsce 12 marca 1977 r, z kolei pierwszej laminowanej w grudniu 1977. Pierwsza produkcja płyt wiórowych na linii contii roll ruszyła 25 marca 1999 r. a uruchomienie nowoczesnych pras w latach 2003 i 2013. Warto także wspomnieć, że na przełomie lat 70/80, dzięki osobistym staraniom ówczesnego dyrektora zakładu, pana Kazimierza Żmijewskiego, wybudowane zostało osiedle mieszkaniowe dla około 600 rodzin pracowników zakładu.

Podczas świętowania nie zapomniano o nagrodzeniu pracowników, którzy najdłużej są związani z zakładem. Był wśród nich m.in. Jerzy Błasiak. - To był taki specyficzny czas, zupełnie inny dziś dzisiaj - wspomina. - To w ogóle były inne czasy. Ważne jest to, że gdy my zaczynaliśmy to tutaj były pola. Nasi pierwsi koledzy przychodzili na szczere, zielone pola. Fabryka ruszyła w ciągu dwóch lat. To były lata 1974/76. Była ogromna radość gdy około 18.00 wyprodukowaliśmy pierwszą płytę. Wielu kolegów, którzy wtedy nam bardzo pomagali już nie żyje. Dla nas ta fabryka to nie jest tylko miejsce pracy, bo coś jeszcze w sercu jest. I tak już zostanie, bo my powoli wybieramy się na emeryturę.

Ryszard Gruszka przyznaje, że w ZPW zaczynał swoją przygodę od zamiatania a dziś pracuje jako menadżer. - Praca była i jest bardzo ciekawa. Nie nudziło się, bo byliśmy jedną rodziną. Pomagaliśmy sobie, jeździliśmy na wycieczki, zawody. Było sympatycznie i tak pozostało do dzisiaj.

Wszyscy zgodnie przypominają, że dzięki "Wiórkom" doszło do rozwoju Wieruszowa.

Autor: patryk.hodera@radiosud.pl