27 kwietnia 2024, 13:51

Teraz

16°

Rozrywka i oświata

A A A

OSTRZESZÓW: Historia częściowo zmyślona?

Jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń hitlerowskiej okupacji na ziemi ostrzeszowskiej była bez wątpienia dekonspiracja bunkra AK, do której doszło 10 grudnia 1944 roku w miejscowości Wygoda Tokarska. Powstało na ten temat wiele publikacji i opracowań, ale, jak się okazuje, nie brakuje w nich informacji nieprecyzyjnych, a wręcz nieprawdziwych. Dowodzą tego synowie jednej z ofiar. Mowa o pochodzącym z Mirkowa pod Wieruszowem Piotrze Wrzalskim ps. Tomasz, który któtko przed wybuchem II wojny światowej przeprowadził się do Ostrzeszowa. Tam podjął pracę w niemieckiej firmie „Biolabor”, zajmującej się produkcją artykułów chemicznych. Jak czytamy w jednym z „Zeszytów ostrzeszowskich” autorstwa Władysława Grafa „Jesienią 1944 roku Piotr Wrzalski musiał uchodzić przed grożącym mu aresztowaniem za sabotaż w pracy.” Antoni i Kazimierz Wrzalscy twierdzą jednak, że przyczyna ucieczki ojca była nieco inna.
-Tu pracowali też niewolniczo jeńcy angielscy i norwescy. Ojciec z nimi handlował. Za masło i jaja przynosił swetry, kakao, mydło itp. Ktoś prawdopodobnie to zauważył i od tego się zaczęło, a nie od zrobienia jakiegoś sabotażu.
W tej samej publikacji pojawia się także informacja, że po ucieczce P. Wrzalski ukrywał się w jednoosobowym bunkrze, który w okolicy Ostrych Gór, około 200m od miejsca zamieszkania rzekomo wykopali dla niego AK-owcy. Obaj synowie przekonują, że taka ziemianka nigdy nie powstała. Swego czasu domagali się zresztą sprostowania tej informacji i oficjalnych przeprosin dla rodziny, ale, nawet pomimo zwołania komisji pojednawczej, do dzisiaj się tego nie doczekali.  
-To, co jest opisywane w różnych miejscach to są urojenia, czasem zmyślone rzeczy - mówi bez ogródek pan Kazimierz – To w ogóle nie było z nami konsultowane. Można powiedzieć, że przygodni ludzi stwarzali i opowiadali niemożliwe rzeczy, bajeczki, a rzeczywistośc wyglądała inaczej.
Z wypowiedzi obu braci wynika, że budowa bunkra AK w Wygodzie Tokarskiej dobiegła końca jesienią 1944 roku, a do jego dekonspiracji doszło najprawdopodobniej po zatrzymaniu przez Niemców łącznika. Podczas akcji przeprowadzonej przez hitlerowców, na miejscu zginął dowódca bunkra Telesfor Krupa ps. Grzyb. Pozostali partyzanci trafili do obozów koncentracyjnych. P. Wrzalskiego przewieziono do tego, który był zlokalizowany w miejscowości Dora-Mittelbau. O tym, gdzie ojciec zmarł, jego synowie dowiedzieli się dopiero w latach osiemdziesiątych uboegłego wieku. Wcześniej zdobycie wiadomości na temat ludzi związanych z Armią Krajową było niezwykle trudne, a często wręcz niemożliwe. Nie bacząc na trudności, Antoni i Kazimierz Wrzalscy jako pierwsi postanowili uczcić pamięć ojca i jego towarzyszy broni, fundując i stawiając tablicę w miejscu zdekonspirowanego bunkra.  
-Nawet później się bałem, bo syn namalował orła w koronie, a to przecież była komuna - przyznaje pierwszy z wymienionych.
Mimo swojego zaangażowania w upamiętnianie wydarzeń sprzed 73 lat, nasi rozmówcy nie mogą czuć się usatysfakcjonowani. Nie korzystano z ich wiedzy podczas tworzenia publikacji na ten temat, a nawet nie zaprasza się ich na uroczystości rocznicowe. To bez wątpienia błąd, który należałoby naprawić.  


 

Autor: lukasz.smiatacz@radiosud.pl